Czy w świecie brutalnego, bezlitosnego turnieju jest jeszcze miejsce na uczucia? Czy pośród kosmicznych wojowników, kosmitów i cyborgów może rozkwitnąć miłość? Czy może przetrwać pośród huku wystrzałów i rozrywanych ludzi? Jak pogodzić czułość z krwawą walką o zdobycie kolejnego checkpointa?
Książka Johna Happendwicka przenosi bohaterów książek Jane Austen w świat najbardziej krwawego wojennego sportu: kosmicznego turnieju Unreal. Pokazuje, że miłość, to najbardziej ludzkie uczucie, może rozkwitnąć nawet w najbardziej nieludzkich warunkach.
Tyle zajawka z okładki książki. Bohaterki romantycznych powieści Jane Austen bywały już przenoszone w najróżniejsze sytuacje. Podróżowały w czasie do współczesności, walczyły z zombie, nawet sama autorka we współczesnych powieściach zostawała wampirem. Wydawałoby się, że już nic nie może w tej materii zdziwić, a jednak... Przeniesienie motywów z wiktoriańskiej Anglii do świata gry Unreal Tournament zaskakuje konceptem. A niesłusznie, czyż bowiem nie pisano po wielekroć o miłości w czasach wojny? To samo mamy tutaj, że wojna jest zmyślona - to nic, że się dzieje w przyszłości - no i co, że to nie jest de fakto wojna, a jedynie krwawy turniej - a co za różnica? Uczucia kontra sportowa rywalizacja - przecież to motyw po wielekroć wykorzystywany, choćby w telenowelach dla młodzieży. Nihil novi w przemyśle rozrywkowym.
Gdyby nie liczne odwołania do dzieł angielskiej pisarki i wybite wielkimi literami jej nazwisko na okładce (ot, marketing) pewnie uznałbym raczej Odważną ale romantyczną za przeróbkę Romea i Julii. Tak, zbieżność jest bezapelacyjna: zamiast skłóconych rodzin mamy rywalizujące w turnieju cyberkorporacje, sztywne normy obyczajowe zostały zastąpione kontraktami, prawo rodowe - prawami korporacyjnymi, a nad wszystkim czuwa bezlitosna jak totalitarna dyktatura megakorporacja Liandri. Tak, mamy tutaj także klimat jak z twórców opisujących reżimy totalitarne: nazizm, czy komunizm, tylko miast absolutnego podporządkowania ideologii mamy podporządkowanie prawom ekonomii. Tu rządzą nie państwa, a superkorporacje.
Bohaterowie? Ona: filigranowa blondyneczka, posługująca się ciężkimi rakietnicami, zalotna, choć wyszczekana, najemniczka o niejasnej przeszłości. On: zwalisty milczący olbrzym, doświadczony snajper i ekspert od zasadzek, były komandos, którego dezercja zmusiła do schronienia się w stalowych ramionach korporacji, poza polem walki gapowaty. Oczywiście, jakże by inaczej, w przeciwnych drużynach. Niemalże banał. Nie, nie niemalże. Banał pełną gębą.
Banał pełną gębą, ale autor z niego wybrnął układnie. Postacie nie są plastikowe, lecz żywe i wiarygodne, nie tylko para głównych bohaterów, ale i postacie z tła: od kolegów z drużyny (nie dodaję, że koleżanek, bo są tam też cyborgi, czy bezpłciowi obcy, dla których brakłoby określenia), bezdusznych biurokratów korporacji, dla których liczą się tylko przepisy, wynik turnieju i zysk. Kolejny utwór para zakochanych kontra cały świat. Aż prosiłoby się, żeby - niczym Rambo, czy inny superbohater - zbuntowali się i rozpieprzyli wszystko w drobny mak. Ale to nie jest Matrix, to realny świat, gdzie nie ma miejsca na cuda. Nie, nie zdradzę, jak się rzecz kończy i jak się potoczą losy zakochanych.
Kolejny utwór, ale dobrze napisany. Jest miejsce na zaskakujący liryzm w tym całym brudzie i wojennym znoju. Jest lojalność wobec drużyny, szorstka przyjaźń, nierozwiązywalny konflikt sumienia. Nie zanudzą się i miłośnicy akcji: opisy bitew i walk są krwiste, wiarygodne i porywające, aż nieraz zapomina się o głównym wątku. Jest miejsce na humor: scena z obrączką wypiłowaną z łuski karabinu uznałbym za kpiące nawiązanie do Czterech Pancernych, gdyby nie to, że autor raczej nie może tego znać. A może jednak?
Podsumowując: Odważna ale romantyczna to zaskakujący pomysł, ale przede wszystkim kawał solidnej pisarskiej roboty. Nie jest to literatura godna Nobla, ale niczego nie musi się wstydzić. Są już podobno przymiarki do ekranizacji. Jako że filmowcy mają za punkt honoru nakręcić coś związanego z Jane Austen przynajmniej raz do roku, jako że filmy na podstawie gier to już norma, a seria Unreal nadal czeka - po sukcesie książki powstanie filmu jest niemal pewne. Jeśli podejdą do niego ambitnie, to może być to film godny pokazania w Cannes. O ile nie pójdą na skróty i nie powstanie po prostu taki kolejny Mortal Kombat.
John Happendwick
Jane Austen's Odważna ale romantyczna
tłum. Witold Próchnicki
ilustracje: Jim Condra (renderowane, oparte na silniku gry)
wydawnictwo Złota Cegła, Kraków 2010
Vasco, 2010-04-01 10:07:34