Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Trochę trudny temat, ale zastanawiam się, czy w czasach opisywanych przez JA było miejsce dla osób niepełnosprawnych? Może ktoś z Was, kto zna więcej książek z tamtego okresu, wie coś na ten temat?
m.
Offline
http://sonia.low.pl/sonia/konf_bk/1_zakrzewska.htm
http://www.promemoria.pl/arch/2003_3/ni … e_pel.html
Migotko, dziękuję Ci bardzo
A swoją drogą z Sonią znamy się z innego forum, świat netu okazuje się całkiem niewielki
monika
Offline
Jane Austen miała najprawdopodobniej niepełnosprawnego brata. Chyba głuchoniemego. Nie mieszkał z rodziną, jest gdzieś wspomniane, ze Jane umiałą się z nim porozumiewać na migi. Nie mam teraz biografii Jane w domu, więc nie sprawdzę tego.
Offline
Miał na imię George, był głuchoniemy i ponoć cierpiał na jakieś "ataki". Może epilepsja?
Offline
Z tego co czytałam wynika, że członkowie rodziny z defektami (psychicznymi i fizycznymi) byli izolowani, ponieważ zagrażali planom matrymonialnym pozostałych członków rodziny. Szczególnie ukrywano w rodzinie przypadki zachorowań na na grużlicę, syflis, epilepsję, wodogłowie, inne zniekształcenia ciała a także wszelkie zaburzenia psychiczne. Kazda zamożna rodzina przed zawarciem małżeństwa robiła dyskretny wywiad (często poprzez lekarzy rodzin), czy nie występują w niej przypadki tych chorób. Wierzono wtedy mocno w ich dziedziczenie (do akceptacji odkryć Pasteura pozostało jeszcze kilkadziesiąt lat). Chodziło oczywiście o niedopuszczenie do zdegenerowania się rodu!
Offline
A jak sytuacja się miała z ludźmi nie mogącymi chodzić? Były jakieś wózki inwalidzkie, mogli uczestniczyć w jakimś życiu społecznym?
Offline
W listach Jane jest jeden , w którym pisze o jednej ze swoich bratanic i z opisu wynika , że mała ma wodogłowie i jest chyba upośledzona , Jane jest jej ulubioną ciotką , która piastuje ją wciąż na kolanach . pisze , że jest słodkim dzieckiem .
Offline
Czy w Perswazjach nie bylo czasem mowy i jakiejs znajomej Anny, ktora nie mogla chodzic? I nie ruszala sie z domu chyba.
Offline
Tak, mieszkała sama i nigdzie nie wychodziła, ale zajmowała się nią pielęgniarka.
Offline
Była to pani Smith , koleżanka Anny z pensji , której mąż (i ona też) zostali paskudnie oszukani i wykorzystani przez pana Elliota .
Offline
"George (1766-1838), od urodzenia był upośledzony i prawdopodobnie głuchoniemy i nie mieszkał z rodziną w Steventon." Tyle znalazłam o jej bracie na wikipedi, więc wszystko się zgadza
W"Jane Eyre" pan Rochester miał chorą psychicznie żonę, którą ukrywał głęboko przed światem. I nawet było, że przed ślubem został oszukany, bo nic o tym nie wiedział.
Offline
Hmm, zaczęłam się zastanawiać, czy w takim razie niepełnosprawność i chorobę psychiczną uznawali wtedy za to samo... Wychodzi na to, że tak.
A ciekawe co było z ludźmi niepełnosprawnymi fizycznie? Czy istniały jakieś wózki inwalidzkie i jak to było postrzegane w społeczeństwie.
Offline
Fotele na kółkach istniały jeśli mnie pamięć nie myli już w XVIIIw. , a co do postrzegania - zależało od pozycji społecznej w dużym stopniu . Głupota okraszona milionami przestaje być głupotą
Offline
Akaterine napisa³:
Hmm, zaczęłam się zastanawiać, czy w takim razie niepełnosprawność i chorobę psychiczną uznawali wtedy za to samo... Wychodzi na to, że tak.
Teraz ja się zaczęłam nad tym zastanawiać. Może jednak nie uznawali tego za to samo?
Offline
Głuchote - z cala pewnoscia. Przy głuchoniemych bardzo wazne jest rozpoczecie pracy z nimi do 10-12 roku zycia, bo w przeciwnym razie nie nadrobia nigdy zaleglosci i rzeczywiscie moze to doprowadzic do niepelnosprawnosci umyslowej.
Offline
A to nie wiedziałam. To straszne, nieodpowiednia opieka i dziecko staje się niepełnosprawne umysłowo. Ale chyba tak jest z różnymi upośledzeniami, że bez odpowiedniej opieki się pogłebiają. Ale zastanawiam się czy chorobę psychiczną traktowali jak niepełnosprawność? Może bardziej jako jakieś opętnie? Ale przecież to nie było średniowiecze.
Offline
Przyznam szczerze - az tak sie nie orientuje, ale moge sprawdzic. Zainteresowalo mnie
O dzieciach głuchoniemych wiem z biografi ks. Fijałka, ktory jakies 50 lat temu w swojej parafii zauwazyl kilkoro dzieci chowane po strychach, piwnicach, ktore były cały czas w zamknieciu, czasem na łańcuchach, a ktore traktowano na równi ze zwierzetami. Oburzyło go to i zainteresował sie problemem i gdy dowiedział się, ze brak jakiejkolwiek formy komunikacji z takim dzieckiem owocuje u niego choroba psychiczna - zaleglosci nie mozna juz nadrobic i zmiany sa nieodwracalne. Przejal sie ta sprawa i ostatecznie zbudowal 2 osrodki dla dzieci głuchoniemych, dzieki czemu dzieciaki nie tylko mogły zachowac kontakt ze swiatem, ale tez zdobywaly zawod i przyszlosc.
Offline
Jak dla mnie możesz sprawdzić, bo mnie też zainteresowało
Ale to straszne. Jak można własne dziecko tak traktować? I że to było tylko 50lat temu, XX wiek i niby już tak cywilizowany świat. Dobrze, że znalazł się ktoś kto spróbował temu zaradzić. Takie rzeczy podnoszą na duchu, że jednak znajdzie się zawsze ktoś dobry i porządny. Nigdy nie słyszałam o tym księdzu, chyba poszukam coś o nim, bo też mnie zaciekawiło.
Offline